Biskup Augustyn Łosiński ordynariusz diecezji kieleckiej w latach 1910-1937
Dotyczy płatności on-line lub za pobraniem
Augustyn Łosiński to postać nieszablonowa o niezwykle silnym charakterze. Jego niewzruszona postawa wymyka się zwykłym ocenom. Biskup Łosiński, pełniąc funkcję ordynariusza diecezji kieleckiej, mocno rozczarowywał władze carskie – chciały go one przenieść za to do Żytomierza, pomijały przy odznaczeniach i awansach. W latach wielkiej wojny Austriacy podejmowali próby usunięcia go z Kielc w ramach represji za paraliżowanie akcji werbunkowej do formacji wojskowych wspierających państwa centralne, krytykę rabunkowej polityki okupantów oraz otwarte potępienie rozbiorów Polski podczas obchodów kościuszkowskich w 1917 roku. Surowy recenzent poczynań rządów sanacyjnych.
Chwalony był za ocalenie miasta w 1914 roku, kiedy to ruble z jego kasy uchroniły Kielce przed zbombardowaniem ogniem artylerii rosyjskiej. Ordynariusz diecezji żywił najuboższych kielczan w trudnych latach I wojny światowej (jego kuchnie wydawały najbardziej potrzebującym po 700 posiłków dziennie). Po wojnie, podczas walk o granice, święcił sztandary pułkowe armii polskiej, wspierał moralnie i materialnie powstania śląskie oraz budżet wojskowy w dobie kampanii bolszewickiej. Zwołał synod diecezjalny. Zorganizował i rozwinął szkolnictwo katolickie w mieście, z gimnazjum św. Stanisława Kostki na czele. Założył kielecki oddział Akcji Katolickiej i „Caritas”. U kresu życia, pomimo prześladowań ze strony sanacyjnego państwa, patronował w 1936 roku zakupowi samolotu sanitarnego dla armii polskiej. Dla siebie nie żądał niczego.
Odbiorcy:
– szerokie grono czytelników
– pasjonaci historii
Dlaczego warto sięgnąć po tę publikację?
Biskup Augustyn Łosiński, ordynariusz diecezji kieleckiej w latach 1910–1937. Wymagający wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie. Wierny swoim poglądom i niezwykle odważny w ich manifestowaniu. Ze spokojem znoszący wszelkie przeciwności. Pewnego dnia na kazaniu powiedział wiernym: „Będę wam jak latarnia morska na granitowej skale”. Słowa dotrzymał. Wytrwał przy swoich diecezjanach do końca, choć wielu z nich odpłaciło mu się otwartą agresją. Odwoływał się do wzoru pierwszych chrześcijan, ich wszakże miał sposobność naśladować. Dokonał niemało, dlatego też dwudziestu siedmiu lat jego rządów w diecezji kieleckiej nie wolno skazać na zapomnienie.